Ramechhap – Lukla (2842 m n.p.m.) – Phakding – Jorsale (2800 m n.p.m.)
Pobudka o 4:30. Punkt 5:00 stawiamy się pod zamkniętą bramą lotniska. Jest jeszcze ciemno. Oczywiście nie jesteśmy jedyni. Zostajemy wpuszczeni na lotnisko. Trochę nipokoi mnie to jak będzie przeprowadzona odprawa. Czy kto pierwszy ten lepszy, czy w jakiś bardziej cywilzowany sposób. Okazuje się, że uwzględniono nasze wczorajsze karty pokładowe i po porostu kontynuowano według numerów lotów, co ustawiło nas jako pierwszych w kolejce. Po ponownym ważeniu bagaży i kontroli bezpieczeństwa idziemy do znanej nam poczekalni, w której mamy już swoje ulubione miejsca 🙂 Dosyć szybko wywołany jest nasz lot.



Od tej pory wszystko przebiega bardzo szybko. Zostajemy sprawnie zapakowani do samolotu jak sardynki do puszki i zanim się obejrzeliśmy byliśmy już w powietrzu. Była nawet stewardesa i cukierki. Po 20 minutach lotu lądujemy na lotnisku w Lukli, które uchodzi za jedno z najniebezpieczniejszych. Tak samo sprawnie zostajemy wypakowani z samolotu. Okazuje się, że przylecieliśmy pierwszym lotem. Zaraz po nas lądują kolejne samoloty. Zanim wyszliśmy z budynku lotniska nasz samolot zabrał pasażerów i zdążył odlecieć, aby po 40 minutach wrócić z kolejnymi turystami. Spędzmy chyba z godzinę na obserwowaniu startów i lądowań samolotów, a w międzyczasie przepakowujemy plecaki i szykujemy się do drogi.




Przechodzimy uliczkami Lukli.




Przy wyjściu na szlak kupujemy pozwolenia na trekking. Potrzebne są dwa i każde kosztuje 3000 RPN (90 PLN). Obok znajduje check point do którego podchodzimy z pozwoleniami i zostajemy wpisani do księgi.



Ruszamy na szlak, który początkowo prowadzi szeroką doliną, która z czasem się zwęża i wypiętrza. Ścieżka to wznosi się to opada na wysokości 2500-2600 m n.p.m. Tak docieramy do malowniczej i schludnej wioski Phakding.






Początkowo planowaliśmy tutaj nocować, ale chcąc odrobić stacony dzień postanawiamy iść dalej. Mijając kolejne wioski dochodzimy do Monjo.






Tutaj robimy krótką przerwę na naradę. Po cichu liczyliśmy, że uda nam się dojść do Namche Bazar, ale okazuje się, że nie starczy nam dnia. Postanawiamy przejść do następnej miejscowości Jorsale i tam zostać na noc. Przy wyjściu z wioski znajduje się kolejny check point w którym pokazujemy nasze pozwolenia i zostajemy odhaczeni. W Jorsale meldujemy się w Everest Guest House. Pokój kosztuje 500 NPR (15 PLN) za trzy osoby i jest bardzo skromnie wyposażony, ale za to jest ciepły prysznic – płatny 300 NPR/os. (9 PLN). Na dole jest restauracja w której zamawiamy po zupie czosnkowej (400 NPR/porcja – 12 zł), a Joanna dodatkowo prosi o momosy z warzywami (500 NPR – 15 zł).





Posileni i wymyci wracamy do pokoju na odpoczynek.