Na dzisiaj prognozy są deszczowe. Nie planujemy więc żadnych dalszych wycieczek. Postanawiamy wykorzystać ten dzień na poznanie stolicy. Uzbrojeni w parasol i kurtki przechodzimy uliczkami do centralnego punktu miasta czyli kościoła Igreja Matriz de São Sebastião obok którego znajduje się brama wjazdowa do miasta. Zaglądamy do kilku sklepików z pamiątkami.



Uliczkami przechodzimy do targu Mercado da Graça. Początkowy myślimy, że jest już za późno, bo targowisko świeci pustkami. Okazuje się, że należy zejść na niższy poziom. Tutaj znajdujemy kilka straganów oferujących głównie owoce i warzywa. Kupujemy za 5€ trzy małe ananasy.


Następnie przechodzimy na nabrzeże. Tutaj znajduje się terminal promowy, port jachtowy, baseny i wiele restauracji.



Wzdłuż brzegu idziemy na zachód. Za starym portem znajduje się forteca Forte de São Brás, w której znajduje się muzeum militarne.



Przechodzimy na drugą stronę ulicy na plac Campo de São Francisco. Kręcą się tutaj podejrzane typki. Nie mamy ochoty być zaczepiani i proszeni o pieniądze, jak to już zdarzało się przy bramie do miasta. Opuszczamy więc to miejsce i wracamy do apartamentu. Ponta Delgada robi wrażenie wyludnionego. Zapewne to wina pogody jak i niskiego sezonu turystycznego. Podoba nam się niska zabudowa, wąskie uliczki oraz chodniki pełne różnych wzorków ułożonych z kostki. Jednak jako miasto nie rzuca na kolana. Warto przespacerować uliczkami i odwiedzić charakterystyczne miejsca, ale reszta wyspy w moim odczuciu ma o wiele więcej do zaoferowania, więc szkoda czasu na dłuższe zwiedzanie miasta.
Lepiej niż ananasy kupić pomidory. A i przy okazji lokalne pomarańcze, z których wyciskany sok jest lepszy niż z kontynentalnych. Ja akurat mam odmienne zdanie, co do Ponta Delgada widać każdy ma inne odczucia. Przeszedłem miasto wzdłuż i wszerz pieszo. W deszczową pogodę warto odwiedzić sklep z serami przy samym targu, gdzie przy okazji można nabyć dobre wina lub inne lokalne trunki.
Pomarańczami zajadamy się od samego początku pobytu.
Mniam
Czy cały dzień było deszczowo?
Tak. Wciąż pada.
Styczeń i luty to moim zdaniem nie jest dobry czas na Azory….
Nie narzekamy. Nie przyjechaliśmy tu plażować.