Dzonglha (4830 m n.p.m.) – Cho La (5365 m n.p.m.) – Dragnag (4700 m n.p.m.)
Tradycyjnie pobudka 5:30 i śniadanie 6:00. W pokoju temperatura ok. 1 stopnia, ale w śpiworku było ok. Gdy wychodzimy z hotelu po raz pierwszy widzimy wioskę, bo wczoraj dotarliśmy po ciemku. Jest to dosłownie kilka hotelików przewidzianych dla turystów.



Dzisiaj idziemy do Dragnag przez przełęcz Cho. Szlak biegnie doliną lekko wznosząc się i oznaczony jest żółtymi słupkami. Teraz czujemy prawdziwe Himalaje. Nie ma tłumów. Nie latają śmigłowce. Cisza i ośnieżone góry dookoła. Po raz pierwszy rano nie ma czystego błękitnego nieba. Są chmury, ale nie pada. Trochę z przerażeniem patrzę na pionowe ściany zamykające dolinę. Gdzie tam jest jakaś przełęcz na którą w dodatku można się wspiąć.




Gdy zbliżamy się do końca doliny szlak wspina się stromo na zbocze. Nie jest tak źle. Następnie wychodzimy na płaski obszar i ścieżka doprowadza nas do lodowca. Tutaj zakładamy raczki na buty i przemierzamy lodowiec podążając za żółtymi słupkami. Wędrówka po lodowcu jest bardzo mozolna, ale w końcu docieramy do skał, po których wspinamy się na przełęcz. Szlak zabezpieczony jest stalowymi linami i wejście nie jest takie straszne.









Na przełęczy niespodzianka – słupek z darmowym prądem do ładowania. Niesamowite, zważywszy, że jesteśmy na wysokości ponad 5300 m n.p.m. Oczywiście podłączamy wszystko co mamy do ładowania. Nawet próbujemy zagotować wodę grzałką, ale pobór prądu jest zbyt duży. Kawy nie będzie, ale za to zjadam ostatnią paczkę ciasteczek kokosowych, a Marcin częstuje czekoladą z Polski. Czekając, aż nasza elektronika się podładuje, podziwiamy widoki. Nawet pogoda się poprawia i pojawia się słońce.







Jest przyjemnie, ale czas ruszać dalej, aby znowu nie iść po ciemku. Zejście z przełęczy jest bardzo strome. Co prawda zabezpieczone jest stalowymi linami, ale dla mnie i moich kolan, to jak do tej pory najtrudniejszy odcinek na tym trekkingu. Drugi raz nie chciałbym tam schodzić. Teraz wiem dlaczego większość szła w drugą stronę. Docieramy na dno doliny, a następnie podchodzimy na jej przeciwległe zbocze i schodzimy na drugą stronę do kolejnej doliny, którą podążamy w dół wzdłuż strumienia.



Po monotonnym marszu docieramy do Dragnag, tym razem jeszcze za widoku. Na noc zatrzymujemy się w Mountain Paradise. Pokój gratis pod warunkiem stołowania się na miejscu. Ciepły prysznic, z którego nie omieszkaliśmy skorzystać – 800 RPN. Zjadamy kolację i odpoczywamy.