Transfogarska – gdzieś na drodze do Valea Rea
Poranek jest dosyć rześki (15ºC), ale gdy słońce wygląda zza gór zaczyna się ocieplać. Podjeżdżamy w górę ok. 3 km pokonując kolejne serpentyny i zatrzymujemy się w zatoczce przy początku szlaku oznaczonego niebieskimi trójkątami. Uzbrojeni w gaz na niedźwiedzie wchodzimy na szlak.




Docieramy do jeziora Lacul Balea. To najwyższy punkt gdzie dociera Transfogarska. Omijamy bokiem cały ten komercyjny harmider i podążamy dalej naszym szlakiem mozolnie wspinając się coraz wyżej. Tak docieramy do przełęczy Saua Caprei (2315 m n.p.m.). Tutaj mamy wybór: pójść w lewo szlakiem niebieskim na szczyty Vanatoarea lui Buteanu i Capra lub w prawo szlakiem czerwonym na przełęcz Saua Paltinului. Oba warianty umożliwiają zrobienie pętli. Nie możemy się zdecydować. Jednak wizja zdobycia szczytu przechyla szalę i wybieramy wariant pierwszy.



Szlak niebieski prowadzi wąską ścieżka po zboczu góry z widokiem na kolejne jezioro Capra i doprowadza nas między dwa szczyty. Tutaj kolejna decyzja, który szczyt wybrać? Wybieramy ten wyższy. Tutaj trasa robi się bardziej eksponowana częściowo zabezpieczona łańcuchami. Ponieważ i tak musimy tu wrócić to zostawiamy plecaki żeby było nam lżej i wygodniej. Po krótkiej wspinaczce docieramy na szczyt (2507 m n.p.m.). Robimy fotki i podziwiamy widoki (takich nie zobaczycie z drogi, więc warto podjąć wysiłek).







Wracamy do plecaków i schodzimy kawałek tą samą drogą, a następnie odbijamy w prawo na szlak oznaczony niebieskimi kropkami. Po stromym zejściu dalej ścieżka prowadzi już łagodnie po zielonych zboczach. Jesteśmy sami, więc w obawie przed misiami wydajemy sygnały ostrzegawcze paszczą 🙂 Z góry widzimy sznur samochodów stojących w korku przed tunelem.

Robimy pętlę i docieramy ponownie do jeziora Lacul Balea. Ponieważ zaczyna padać i kamienie robią się śliskie, do kampera wracamy szosą. Zrobiliśmy ok. 7 km. W przeciwieństwie do Islandii czy Norwegii, w Rumunii szlaki są bardzo dobrze oznaczone i ciężko się zgubić. Po odpoczynku jedziemy jeszcze kilka serpentyn do góry, mijamy auta zaparkowane na poboczu drogi i stragany niczym na Gubałówce. Przejeżdżamy przez tunel i zaczynamy zjeżdżać.



Po tej stronie nawierzchnia drogi jest o wiele słabsza.


Gdy wjeżdżamy do lasu spotykamy kolejne niedźwiedzie czekające na kąski od turystów – normalnie żebracy 😉



Dalszy odcinek Transfogarskiej jest dosyć monotonny, z wyłączeniem fragmentu za tamą, gdzie jedziemy wąwozem. Nasze wrażenia z drogi? Cóż… szału nie ma. W naszym odczuciu największą atrakcją Transfogarskiej są niedźwiedzie i widoki na niezbyt długim jej odcinku. Sama droga to zatłoczona górska autostrada w dodatku często zakorkowana. Przy drogach w Alpach, Pirenejach czy norweskich serpentynach wypada przeciętnie. Na pewno dużą jej zaletą są liczne zatoczki, w których można się zatrzymać lub przenocować. Wróćmy jednak do naszej relacji. Na jutro mamy pewien plan, ale w tym celu musimy dostać się do miejsca Valea Rea. Po pokonaniu Transfogarskiej jedziemy kilkanaście kilometrów na wchód, a następnie skręcamy na północ i wracamy w stronę gór. Docieramy do wioski Slatina. Tutaj kończy się asfalt i kolejne 35 km musimy pokonać drogą szutrową wijącą się doliną wzdłuż strumienia. Po ciemku mozolnie posuwamy się po dziurawej drodze niczym w islandzkim interiorze. Po dwóch godzinach nudzi się nam. Postanawiamy zatrzymać się na noc. Kolejne pół godziny jedziemy szukając dogodnego miejsca, co po ciemku nie jest łatwe. W końcu udaje się znaleźć zatoczkę. Jest 22:30. Jesteśmy w zupełniej głuszy. Nawet nie ma zasięgu w telefonach. Z nadzieją, że nie odwiedzą nas misie idziemy spać.
Byłem tam dwa razy i już mnie nie ciągnie na Tranfogarską , Alpy mają więcej do zaoferowania . Pozdrawiam.
Nocujemy właśnie w okolicy Oestii i jutro z rana mamy zamiar się tą trasą przejechać. Dzięki za info. Chcemy ruszyć rano przed korkami i nie liczyliśmy na niedźwiedzie, które jak nam powiedzieli lokalsi pojawiają się dopiero około 10tej. Może więc trochę zmodyfikujemy trasę. Jechaliśmy dzisiaj z Bukaresztu lecz w Pitesti skręciliśmy na wschód aby jechać jak najwięcej lokalnymi, bocznymi drogami i to był chyba najbardziej trafiony wybór. Można zobaczyć prawdziwe lokalne społeczności i ich kulturę.
Trekking z tymi niedźwiedziami co ludzi się nie boją?
One wolą żebrać przy drodze niż uganiać się za ludźmi po górach 🙂 Tak na poważnie to gaz na niedźwiedzie obowiązkowy i robić hałas np. klaskać lub pogwizdywać. Kilka trekkingów już zrobiliśmy i nie spotkaliśmy żadnego misia.
Jedź Strategice, nie będzie ludzi i widoki lepsze.
To raczej nie jest droga dla kampera bez 4×4 😉
Dzięki za podpowiedź. Będziemy jechać Transfogarską z Braszowa na południu i szukaliśmy szybkiego szlaku, żeby nie tylko przejechać, ale się też zapuścić. Marzył się Moldoveanu, ale za trudny (idziemy z córeczką 1,5 roku).
My polegliśmy na Moldoveanu 🙂
Strategica robi wrażenie. Reszta przereklamowana, jak ktoś trochę już jeździ…
W takim razie polecam Transalpine z południa na północ.
Będzie w drodze powrotnej 🙂
polecam jeszcze transbucegi. I na samym końcu zostawić auto i iść na szlak do sfinksa.
Dzięki za polecenie. Właśnie jesteśmy w okolicy i skorzystamy z pomysłu.
Zdecydowanie tak!