przejechaliśmy 5100 km
odwiedziliśmy 5 państw
spaliliśmy ok. 502 litry paliwa
co daje średnie spalanie ok. 9.85 l/100km
Dojazd – jechaliśmy przez Słowację, Węgry, Serbię, Macedonię. Na Słowacji i Węgrzech ominęliśmy autostrady i dla nas nie było to problemem. Przez Serbię i Macedonię jechaliśmy autostradami ze względu na to, że chcieliśmy jak najszybciej przejechać przez te kraje. Teraz zastanawiałbym się czy przynajmniej częściowo nie ominąć autostrad w Serbii, bo doliczając czas spędzony w kolejkach na bramkach to na jedno pewnie by wyszło. Generalnie Serbia i Macedonia to nie nasz klimat. Kupa śmieci i chamscy kierowcy. Natomiast nie mieliśmy do czynienia z policją drogową przed czym nas ostrzegano. Jakość dróg pozostawia też wiele do życzenia. Natomiast bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie jeżdżenie po Grecji. Drogi wiadomo różnie to bywa. Często wąskie. Staraliśmy się omijać autostrady, ale nie wszędzie się dało. Natomiast kierowcy bardzo uprzejmi. Bez problemu wpuszczają przed siebie. Generalnie luźne podejście do przepisów drogowych, ale nie wprowadzające chaosu.
Paliwo – najtańsze paliwo oczywiście w Macedonii. Warto więc tak rozłożyć tankowania żeby tam jak najwięcej zatankować. Ceny paliw na Węgrzech i w Serbii porównywalne więc spokojnie można sobie dotankować na Węgrzech. W Słowacji troszkę taniej niż na Węgrzech, ale bez szału. Oczywiście najlepiej zatankować w Polsce przed granicą. Najdroższe paliwo w Grecji. Najtaniej było w okolicach Salonik potem tylko drożej.
Postoje – mimo sezonu nie mieliśmy większych problemów ze znalezieniem miejsc na dziko. Nie wiem jak na kempingach bo z założenia omijam je z daleka. Jeden zwiedziłem na piechotę (w Wassilikach) i jak dla mnie masakra.
Serwis – w Serbii na parkingach przy autostradach są toi-toi więc nie ma problemu z wyprowadzeniem kota choć trzeba mieć dużo samozaparcia żeby wejść do takowego toi-toi’a. W Macedonii na niektórych stacjach przy autostradzie są oznaczone strefy kempingowe. Chyba są one płatne. My oporządziliśmy się na jednej z takich stref za free, która była otwarta i nie było nikogo z obsługi żeby dopytać o zasady. W Grecji nie ma problemu z wodą. Trzeba tylko dobrze się rozejrzeć. Gorzej z wyprowadzeniem kota. Tu trzeba trochę pokombinować. Toiki spotykaliśmy tylko na Halkidiki. Potem jak na lekarstwo. Jeśli się trafił to najczęściej zamknięty na kłódkę. Z naszych obserwacji wynika, że często i gęsto zawartość toalet wędruje w krzaki.
Ceny w sklepach – na Węgrzech i Słowacji porównywalnie z naszymi. Oczywiście zależy to od konkretnych artykułów. W Grecji generalnie drożej. Tańsze są niektóre owoce np: arbuzy, brzoskwinie, nektarynki, melony. Reszta artykułów raczej droższa niż tańsza.
Płatności – w żadnym kraju nie mieliśmy problemu z płatnościami kartami płatniczymi. Jedyny problem wystąpił w 2-3 Lidlach w Grecji gdzie nie przeszła mi karta mastercard w Euro. Potem już było OK. Nie wiem czy to był problem tych konkretnych sklepów czy jakiś ogólny problem z autoryzacją w tym czasie.
Internet – po zmianach wprowadzonych od poły czerwca w nju mieliśmy 2GB na okres rozliczeniowy. Nam to spokojnie wystarczyło więc nie szukaliśmy żadnych innych rozwiązań. Cena po wykorzystaniu pakietu 4 gr/mb jest akceptowalna. Nie było też problemów z zasięgiem. W Grecji też bez większych kłopotów można znaleźć ogólnodostępne Wi-Fi. Dużym udogodnieniem było też zniesie opłat za rozmowy. Mogliśmy dzwonić i odbierać połączenia bez ograniczeń jak w kraju.
Rowery – my wzięliśmy, ale generalnie nie ma to sensu jeśli jedzie się tylko do Grecji. Temperatury i ukształtowanie terenu skutecznie zniechęca do rowerowych wycieczek. Roweru użyłem tylko swojego w celach technicznych (wyjazd do sklepu czy po wodę) i to tylko o świcie lub wieczorem.
Bezpieczeństwo – w Grecji czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Nie mieliśmy żadnych incydentów czy chociażby niepokojów. Spaliśmy przy otwartych oknach czego nie odważyliśmy się robić w Hiszpanii, Francji czy Portugalii. Oczywiście nie zwalnia to zachowania podstawowych zasad bezpieczeństwa.
Grecja zaskoczyła nas pozytywnie. Jechaliśmy z dużymi obawami, że po Portugalii i Hiszpanii ciężko będzie nam się tam odnaleźć. Wcale tak nie było. Nie było też więcej śmieci niż na półwyspie Iberyjskim czego się obawialiśmy. Zmylił nas natomiast zeszłoroczny wyjazd jeśli chodzi o temperatury. W Grecji nie ma oceanu i nie ma co liczyć na chłodny orzeźwiający wiatr i chłodną wodę w morzu. Znacznie ciężej znieść upały, a w nocy często nie jest wiele lepiej. Myślę, że jeszcze wrócimy do Grecji bo zostawiliśmy sobie co nieco, a nawet więcej na następny raz, ale na pewno nie będzie to przełom lipca i sierpnia, a raczej czerwca i lipca.
Dzięki Artur za link i relację. W roku ubiegłym jechałem „Twoją” trasą do Portugalii. Było ok. Teraz też w części wykorzystamy.
Idąc tym tropem to w przyszłym roku jedziecie do Norwegii 🙂 Miło, że moje wypociny do czegoś się przydają.
Niewykluczone – pod warunkiem, że będziesz tak pisał, jak do tej pory.
Grecja jest fajna i tyle. Też tam jedziemy po debatach.
Ale na Peloponez, to jeszcze fajniejsza Grecja, a dlaczego? Takie mam nieuzasadnione odczucie.
Z Grekami jest tak, że jak My z nimi po ludzku, to Oni podobnie.
No i trzeba pamiętać o jednym, że gdy ONI chodzili do burdeli, term i biblotek, to my drapaliśmy się po niepodtartym tyłku.
A to wszystko przez pogodę.
Dlatego jest słońce jest rozum. Teraz u mnie świeci to piszę.
Tak przy okazji chciałem podzielić się jeszcze jednym pozytywnym spostrzeżeniem odnośnie Grecji. Staliśmy na dziko w różnych miejscach i na uboczu i w miastach. Ani razu nie trafił się żaden „umcum-umcum”. Jak trafiła się jakaś młodzież to zachowywała się cicho i spokojnie bez żadnej muzyki i wrzasków. Nie wiem czy mieliśmy takie szczęście czy to tak w Grecji fajnie jest. Nawet na Węgrzech jak nocowaliśmy pod kościołem przy termach to trafił się stary wartburg „umcum-umcum”, a w Grecji na tyle nocy ani razu.
Może przyjdzie taki czas ,że poznasz te kraje lepiej,ich magiczne monastyry,piekne góry,wodospady,wąwozy, zielone rzeki i ich przełomy,targi warzywne,no i byrki lub czebabcice, a stare miasta w Skopje i Sarajewie??To to perełki.Zachód piękny ,ale inaczej,molochy a tu jest swojsko,mozna z nimi gadać godzinami bo jezyk przyjazny, a ludzie też serdeczni
Jadąc do Grecji jeszcze na Węgrzech spotkaliśmy polskiego kampera wracającego z Grecji. Opowiadali nam o swoich przeżyciach w Skopje. Zostali „uwięzieni” przez jakąś mafię parkingową. Musieli się wykupić, a nie mieli ichniej waluty. Latali po bankomatach żeby wypłacić kasę. Jak już mieli kasę to jeszcze coś tam od nich chcieli dopiero postraszenie policją pomogło. Wzięli kasę i odjechali. Od razu odeszła mi ochota na zjeżdżanie do miast.
Super relacja
Byłeś raczej w części bardziej cywilizowanej.
Myślę że wprost przeciwnie. Artur podróżował po szeroko rozumianej prowincji i turystycznych miejscowościach. Problemy ze śmieciami są głównie w miastach.
Nie byliśmy na południu to prawda. Natomiast nie mam na myśli miejscowości turystycznych, ale na przykład pobocza przy drogach. Jadąc autem oczywiście widzieliśmy śmieci, ale wcale nie było ich więcej niż w Hiszpanii czy Portugalii. Jadąc przez Serbię czy Macedonię śmieci na poboczach było bez porównania więcej. Wniosek: albo więcej wyrzucają przez okna samochodów, albo o wiele rzadziej sprzątają. Dla mnie bez znaczenia bo efekt ten sam – syf, syf i jeszcze raz syf. W dużych miastach to wiadomo różnie bywa. W samej Grecji natomiast nie ma żadnego problemu ze znalezieniem śmietnika. Wystarczy się rozejrzeć i prawie zawsze jakiś będzie w zasięgu wzroku. To już w Polsce z tym znacznie gorzej.
Smieci wszędzie jest pełno,w Hiszpani je często,sprzataja. W krajach Bałkanu nie będących w Uni,maja mniej funduszy.W Polsce ostatnio odwiedzamy akweny wodne np.Brzegi /tam gdzie był Papież/,tam gdzie płaci się za wjazd sprzataja,a tam gdzie bezpłatnie góra smieci w krzakach i naokoło.Ja się już przyzwyczaiłam do sprzątania wokół siebie.Gorzej na Bałkanach i w Grecji jest z bezpańskimi psami. Przypomniało mi się Albania rok 2009 toż kraj śmieci ,teraz trochę lepiej ale jak nie kochać Albanii.
Dziękuję za relację, bardzo mi pomoże, wyjeżdżamy w październiku. Pozdrawiam i oczywiście.