Moraharom-Popova Kula
Budzimy się wraz z dzwonami kościelnymi czyli o 6:00 i po 20 minutach jesteśmy już w drodze. Jeszcze tankujemy 20 litrów paliwa (327 forintów/litr – ok. 1.10 €/l) tak aby starczyło nam do Macedonii. Po kolejnych 20 minutach docieramy pod niewielkie przejście graniczne przed którym stoi ok. 500 metrowa kolejka aut. Ustawiamy się w kolejce i czekamy. Okazuje się, że przejście jest czynne od 7:00 do 19:00, więc jesteśmy 20 minut przed otwarciem. Po cichu liczyliśmy, że o tej porze uda nam się przejechać bez czekania, ale się przeliczyliśmy.


Po dwóch godzinach przekraczamy granicę i wjeżdżamy do Serbii. Przynajmniej mieliśmy czas na zjedzenie śniadania. W Serbii po kilku kilometrach drogami lokalnymi wjeżdżamy na autostradę A1 i jedziemy na południe. Mijamy Belgrad obwodnicą. Tutaj częściowo autostrada zanika, żeby za Belgradem pojawić się ponownie. Sama autostrada nie zachwyca. Nawierzchnia często przypomina naszą A4 przed remontem. Około 13:00 chcemy zatrzymać się na obiad. Zjeżdżamy na parking przy autostradzie, ale odstraszają nas kupy śmieci pod przepełnionymi pojemnikami. Zjeżdżamy na kolejny parking tutaj sytuacja odwrotna. Pojemniki na śmieci stoją puste za to śmieci są wszędzie tylko nie w pojemnikach. Po obiedzie ruszamy dalej. Po godzinie słoneczne niebo zaciąga się chmurami i zaczyna padać. Temperatura spada do 15 stopni. Nie martwi nas to specjalnie bo lepiej się jedzie w takiej temperaturze niż w upale. Około 18:00 po kolejnych oczekiwaniach na bramkach autostradowych docieramy do granicy z Macedonią. Za autostrady w Serbii zapłaciliśmy w sumie 17.5€. Można płacić w euro (najlepiej mieć drobne) lub kartą. Cena oleju napędowego przy autostradzie wynosiła średnio 150 ichniej waluty czyli ok. 1.25€/l. Sama Serbia z perspektywy tranzytowej nas nie zachwyciła. Wszędzie walają się śmieci, a krajobrazy są dosyć monotonne. Zmienia się to w Macedonii gdzie teren robi się górzysty i krajobrazy są ciekawsze. Po kilkunastominutowym oczekiwaniu na granicy wjeżdżamy do Macedonii. Tankujemy do pełna na pierwszej stacji (47 DKM/l – 0.77 €/l – 3.30 zł/l – bez problemu płacimy kartą) i w strugach wciąż padającego deszczu jedziemy dalej autostradą. Jako cel upatrzyłem sobie winnicę Popova Kula gdzie jak głosi ich strona www.popovakula.com.mk jest darmowy parking. W pewnym momencie autostrada się kończy i zjeżdżamy na drogę dwukierunkową. Po kilku kilometrach pojawia drogowskaz na winnicę Popova Kula. Jedziemy więc za znakami i o zmroku docieramy na wygodny parking pod winnicą. Za autostrady w Macedonii zapłaciliśmy 6,5€.
N 41.410885 E 22.226565 (N 41°24’39.18” E 022°13’35.63”) – parking przy winnicy Popova Kula
Balkany to nie Hiszpania śmieci w Grecji też,bezpanskie psy, zawsze mamy paczke karmy dla piesków. Serbia jaki Macedonia są piękne, ale jak się jedzie terenami krjoznawczymi, sa piękne monastyry które zachwycają swą atmosferą. Wiele wodospadow i parkow krajoznawczych. My jedziemy koło kanionu Matka, na Bitole, Ochryd, Prilep, ale takie klimaty trzeba pokochać, no nie da się za pierwszym razem jadąc autostrada. My teraz wolimy Węgry, Rumunia, Serbia, Bułgaria Macedonia i Grecja, a powrót ukochaną, ale też dziwną Albanią…