Mindelo – Porto Novo – Cidade das Pombas
Budzę się o 6:00 rano. Gdy Ela jeszcze dosypia przygotowuję kanapki na śniadanie. Z hotelu musimy wyjść około 7:00 i niestety nie zjemy hotelowego śniadania, które serwowane jest od 8:00. Pakujemy plecaki i ruszamy w stronę portu. Dojście do terminala promowego zajmuje nam około 20 minut.



Kupujemy bilety na prom – koszt 1500 cve/os. (ok. 60 zł) i wchodzimy na pokład. Punktualnie o 8:00 odbijamy i po 40 minutowym rejsie dobijamy do nabrzeża w Porto Novo. Tak rozpoczynamy naszą przygodę z kolejną wyspą – Santo Antao.


Zaskakuje nas nowoczesny terminal promowy, ale niestety nie mamy czasu się nim zachwycać, bo musimy złapać transport do krateru Cova. Oczywiście bez problemu można wziąć taksówkę, ale my chcemy pojechać tańszym transportem zbiorowym zwanym Aluger. Przed terminalem stoi mnóstwo busików. Po kilku próbach udaje nam sie namierzyć ten który zawiezie nas do Cova – koszt 400 cve/os. (ok. 16 zł). Wąską brukowaną drogą wspinamy się coraz wyżej. Kierowca robi przystanek, aby umożliwić zrobienie zdjęć okolicy.



Ruszamy dalej i niestety wjeżdżamy w chmurę. Zaczyna siąpić deszcz. Kierowca wysadza nas przy kraterze Cova i rusza dalej. Pogoda jak na Azorach. Mgła, wieje i siąpi deszcz. Tego się nie spodziewaliśmy 🙂 Zakładamy plecaki i ruszamy na szlak, który okrąża krater. Na dnie krateru widzimy pola uprawne. Nic dziwnego, bo płaski teren jest tu na wagę złota.


Z drugiej strony krateru szlak przeprowadza nas na zewnętrzną stronę kaldery i schodzimy zygzakowata ścieżką wykutą w niemal pionowej ścianie.


Gdy schodzimy poniżej chmur oczom naszym ukazuje się zielona dolina Paul. W oddali widzimy błękitny ocean i cel naszej wędrówki – miasteczko Cidade das Pombas.


Schodzimy coraz niżej i teraz ścieżka biegnie między plantacjami trzciny cukrowej i bananów. Pojawiają się pierwsze zabudowania.







W końcu docieramy do brukowanej drogi. Co prawda możemy iść szlakiem omijającym drogę, ale plecaki zaczynają nam ciążyć i chcemy iść najkrótszą trasą. Idziemy w dół mijając kolejne wioski. Po 2 kilometrach zatrzymujemy się na posiłek w knajpce mieszczącej się w czymś w rodzaju stodoły pokrytej trzcinową strzechą. Zamawiamy Cachupa (typową caboverdeńską potrawę składającą się z fasoli, kurudzy i tym podobnych strączkowych oraz jajek – ok. 14 zł) oraz słodkie ziemniaki z cebulą i jajkami (ok. 18 zł).



Posileni schodzimy drogą kolejne 5 kilometrów do miejscowości Cidade das Pombas.


Zatrzymujemy się w domu Misurino, gdzie mamy zarezerwowany noceg. Warunki są podtawowe, ale jest czysto, a godpodarz opiekuje się kilkoma kotami.



Zmęczeni wędrówką z ciężkimi plecakami wieczór spędzamy na odpoczynku.