Przejdź do treści
Strona główna » Nepal dzień 8 13.10.2024

Nepal dzień 8 13.10.2024

Pangbocze (3960 m n.p.m.) – Dangbocze (4340 m n.p.m.)

Zegarek budzi mnie o 5:30. Czuję pulsowanie w głowie. Nie jest dobrze, myślę. Nie biorę jednak żadnych tabletek przeciwbólowych. Czekam jak się rozwinie sytuacja. Schodzimy na śniadnie i po posiłku pulsowanie ustępuje. Czuję się całkiem dobrze. Około 7:00 ruszamy na szlak, który prowadzi zboczem doliny. Jest wcześnie i jeszcze nikogo nie ma. Można wsłuchać się w szum rzeki i wiatru. Od czasu do czasu ciszę mąci przelatujący helikopter.

Po około godzinie docieramy do Shomare. Ta malutka wioska z kilkoma herbaciarniami.

Dalej ścieżka wije się pomiędzy głazami. Następnie opada do dna doliny. Po metalowym mostku pokonujemy rzekę i dalej wspinamy się po zboczu.

Po kolejnej godzinie marszu pod górę ukazuje się nam Dingboche.

Zatrzymujemy się w hotelu Bright Star położonym na końcu miejscowości. Pokój trzyosobowy kosztuje 700 RPN. Ciepły prysznic 600 RPN za 10 minut. Wi-Fi – 500 RPN za dzień. W pokoju nie ma gniazdek elektrycznych, ale można podłączyć się w jadalni. Jedzenie bardzo dobre. Chyba najlepsze jakie do tej pory jedliśmy.

Zostawiamy zbędne rzeczy w pokoju i z lekkimi plecakami idziemy na aklimatyzację. Chcemy wspiąć się na pobliski szczyt Nangkatshang wznoszący się na ponad 5000 m n.p.m. Ja ruszam pierwszy, a Jonna i Marcin zostają jescze w hotelu. Początkowo podchodzę ścieżką prowadzącą do Lobuche, aż docieram do stupy położonej na 4400 m n.p.m. i tutaj odbijam w ścieżkę prowadzącą na szczyt.

Czeka mnie teraz ponad 600 metrowa wspinczka. Ścieżka biegnie grzbietem góry szybko nabierając wysokości. Idzie się coraz ciężej. Trochę to denerwujace, bo chciałoby się przyśpieszyć, ale po kilkunastu szybszych krokach płuca domagają się tlenu. Idę kroczek za kroczkiem głęboko oddychając. Takie dobranie tempa i oddechów pozwla, co prawda powoli, ale systematycznie brnąć pod górę.

Po dwugodzinnej wspinaczce docieram na szczyt. Wiatr nawiał chmury, ale od czsu do czasu pojawiają się między nimi gigantyczne góry. Na górze nie ma nikogo. Spędzam samotnie 45 minut podziwiając widoki. Chcąc uczcić to wydarzenie zjadam paczkę kokosowych ciasteczek kupionych w Namche Bazar.

Następnie dołączają do mnie Joanna i Marcin. Spędzamy razem 15 minut na szczycie i ruszam w drogę powrotną.

Spędziłem na szczycie godzinę i czułem bardzo dobrze. Myślę, że to bardzo solidna aklimatyzacja. Schodzę bardzo ostrożnie, szerokimi zakosami, nadkładając drogi, ale za to mniej stromo. Skręcenie teraz kolana lub kostki mogłoby zakończyć całą wyprawę. Zejście zajmuje mi 1,5 godziny. Cała aklimatyzacja 5 godzin z godzinnym pobytem na szczycie.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments