Tengboche (3860 m n.p.m.) – Pangbocze (3960 m n.p.m.)
Pobudka 5:30. Kolejna dosyć ciepła noc. W pokoju 10ºC. Do tej pory nie wyjąłem śpiwora z plecaka. O 6:00 schodzimy na śniadanie, a następnie pakujemy się i wychodzimy po 7:00. Najpierw idziemy na oddalone od hotelu o kilkadziesiąt metrów, lądowisko dla helikopterów. Jest to dobry punkt widokowy. Podziwiamy potężne góry, a gdzieś tam za chmurkami chowa się ta najwyższa na Świecie.




Następnie kierujemy się do wioski. Mijamy stupę i klasztor.



Stąd ścieżka opada. Idziemy w dół zboczem doliny. Ciszę zakłócają latające doliną śmigłowce. Mijamy malutką wioskę Deboche, a następnie równie małe Milingo.






Schodzimy coraz niżej i docieramy wiszącego mostu.


Przechodzimy na drugą stronę rzeki i teraz dla odmiany podchodzimy po licznych schodach. Ścieżka malowniczo wspina się zboczem doliny, a dookoła oglądamy piękne widoki.




Po półtoragodzinnej wspinaczce ukazują nam się pola uprawne, a za nimi wioska Pangbocze.


Przechodzimy wąskimi uliczkami i na samym końcu miejscowości zatrzymujemy się w Lumo Yeti Lodge. Dostajemy pokoje za darmo pod warunkiem, że zamówimy kolację i śniadanie. W pokojach są gniazdka elektryczne, ale bezużyteczne, bo ciągle wywala bezpieczniki. Ciepły prysznic kosztuje 500 RPN. Wi-Fi gratis, ale słabo działa. Zaq to gospodyni bardzo przyjazna.




Wyjmujemy zbędne rzeczy z plecaków i na lekko idziemy na aklimatyzację do Amadablam Base Camp. Szlak zaczyna się przy naszym hotelu. Wpierw schodzimy do rzeki, nad którą przechodzimy po metalowym moście.




Za mostem ścieżka stromo wspina się po zboczu doliny, a następnie wypłaszcza sie i prowadzi przez rozległą łąkę, by potem znowu piąć się grzbietem doliny. Szybko nabieramy wysokości. Przekraczamy 4000 m n.p.m. i idziemy wyżej. Pogoda się pogarsza. Pojawia się wiatr i chmury. To normalne tutaj w godzinach popołudniowych.






Coraz bardziej odczuwamy wysokość. Ciężko się oddycha i szybko się męczymy. Po ponad 2 godzinnej wyczerpującej wspinaczce ukazują nam się żółte namioty bazy rozbitej na wysokości ponad 4500 m n.p.m.



Spacerujemy między namiotami, aby trochę pobyć na tej wysokości i dać naszym organizmom czas na przystosowanie się. Wracając odbijamy od głównego szlaku i idziemy do oddalonych o kilka minut marszu hotelików. Trafiamy akurat na modlitwy za pomyślność sezonu wspinaczkowego. Obserwujemy obrzędy, a następnie wypijamy gorące napoje w restauracji.




Rozgrzni wracamy na szlak i tą samą drogą w 1,5 godziny schodzimy do Pangboche na wysokość 3960 m n.p.m.




Zjadamy kolację i dpoczywamy przed kolejnym dniem wędrówki.