Przejdź do treści
Strona główna » Trekking w Nepalu – jak się przygotować i nie zwariować

Trekking w Nepalu – jak się przygotować i nie zwariować

Podróż do Nepalu była pierwszym moim wyjazdem do Azji. Jako osoba bez wiekszego doświadczenia w chodzeniu z plecakiem miałem wiele wątpliwości. Nie dziwne więc, że sen z oczu spędzało mi pytanie: jak przygotować się do takiego wyjazdu? Na szczęście do wylotu miałem kilka miesięcy, co pozwoliło mi spokojnie wszystko ogarnąć i nie zwariować 🙂 W tym wpisie postram się podzielić moimi doświdczeniami i przemyśleniami.

Bilety lotnicze

Dolecieć do Katmandu z Polski można na wiele sposobów, ale każdy wymaga przesiadki. Dwie najpopularniejsze trasy to przez Delhi w Indiach lub przez Dubaj. Rozważaliśmy obie opcje. Wybraliśmy pierwszą z nich. Przeważyła trochę niższa cena i sentyment do narodowgo przewoźnika LOT. Natomiast przelot z Delhi do Katmandu zarezerwowaliśmy w Air India. Wadą tego połączenia jest konieczność wykupienia wizy indyjskiej, gdyż nie da się kupić tych lotów na jednej rezerwacji i trzeba odebrać i nadać bagaż w Indiach, a do tego potrzebna jest wiza, bo opuszczamy strefę tranzytową. Problem napotkaliśmy przy zakupie biletów bezpośrednio w Air India. W żaden sposób nie dało się zapłacić za bilety. Żadne karty płatnicze/kredytowe (w tym Revolut) nie przechodziły. W końcu nie mając wyjścia kupiliśmy przez pośrednika GoToGate. Za lot w obie strony do/z Delhi zapłaciliśmy 3142 zł za osobę, a za lot z Delhi do Katmandu i z powrotem 882 zł za osobę. Można upolować taniej lot do Delhi jeśli trafi się na promocję. W tym roku (2024) w ramach szalonej środy LOT udało nam się kupić bilety do Delhi za 2500 zł. Oczywiście można znaleźć wiele tańsze połączenia z większą ilością przesiadek. My mieliśmy ograniczony czas i chcieliśmy podróż skrócić do mnimum. Ponadto mam już swoje latka i coraz bardziej cenię sobie wygodę 😉

Dla mnie zakup biletów lotniczych to moment decyzyjny. Jak mam bilety to wówczas podróż staje się realna. Tak było tym razem tyle, że w tym właśnie momencie dotarło do mnie co zrobiłem i jak wiele przygotowań mnie czeka, bo oprócz butów górskich i śpiwora nie mam żadnego sprzętu na taką wyprawę.

Kiedy lecieć?

Najpopularniejsze terminy na trekking dookoła Annapurny to wiosna (marzec-kwiecień) lub jesień (październik-listopad). Można oczywiście lecieć w innych terminach, ale możemy trafić na monsun i gorszą pogodę. Podobno w terminie wiosennym jest mniejsza przejrzystość powietrza i bardziej mglisto, a więc z wdokami może trochę gorzej. My lecieliśmy 19 października, a wracaliśmy 7 listopada. Trochę termin niefortunny, bo lot do Delhi pokrył się z terminem nepalskich i indyjskich świąt co spowodowało, że samolot był wypełniony po brzegi. Za to pogodę trafiliśmy wyśmienitą. Nie spadła ani kropla deszczu i codziennie cieszyliśmy się błekitnym niebem. Oczywiście, w sezonie jest większa szansa na wzmożony ruch turystyczny na szlaku, ale my zbytnio tego nie odczuliśmy. Nie mieliśmy problemów ze znalezieniem noclegów nawet docierając do wioski o zmroku. W początkowej części szlaku niejednokrotnie byliśmy jedynmi gośćmi w herbaciarni.

Jakie dokumenty?

Oczywiście najważniejszym dokumentem jest paszport ważny przynajmniej 6 miesięcy w przód.

Jeśli wybierzecie lot przez Delhi, i tak jak my macie loty na oddzielnych biletach, to potrzebna będzie wiza indyjska. Do jej wyrobienia niezbędne jest zdjęcie 350×350 pixeli oraz skan strony paszportu z naszymi danymi. Wizę wyrabiamy on-line na stronie indianvisaonline.gov.in. Koszt miesięcznej wizy to 25$. Nie dajcie się naciągnąć przez pośredników oferujących wizę w wyższych cenach na stronach o podobnym adresie jak ten oficjalny. Dokładną instrukcję wypełnienia wniosku krok po kroku znajdziecie tutaj. Wizę w wersji elektronicznej dostaniecie na maila. Należy ją wydrukować i zabrać ze sobą.

Wskazówka 1: Nie zwlekajcie ze złożeniem wniosku do ostatniej chwili. O ile za pierwszym razem dostałem wizę w ciągu 24 godzin, to za drugim razem po 24 godzinch otrzymałem maila z pytaniami uzupełniającymi. Po udzieleniu odpowiedzi czekałem na decyzję (na szczęście pozytywną) kolejne 3 dni, co nie było komfortowe, ale właśnie dlatego warto mieć zapas czasowy na taką ewentualność.

Wskzówka 2: we wniosku jest obowiązkowa rubryka z kontaktem w Indiach. My wpisaliśmy losowy hotel znaleziony w google maps, bo przecież nawet nie opuszczaliśmy budynku lotniska. Wypełniając druczek na lotnisku w rubryce adres w Indiach wpiszcie „Transit to Katmandu”

Wskazówka 3: Weźcie ze sobą długopis. Na lotnisku była kolejka do długopisu żeby wypełnić druczek.

Wskazówka 4: Planując przesiadkę w Delhi musicie mieć zapas czasowy. Wszystkie procedury wizowe, odebranie bagażu, nadanie ponowne bagażu i kontrole bezpieczeństwa wymagają czasu. My mieliśmy 4 godziny i wcale nie było to za dużo.

Kolejnym niezbędnym dokumentem jest wiza nepalska. Wizę można załatwić po przylocie na lotnisku w Katmandu. Wniosek wypełniamy w specjalnym automacie, następnie robimy zdjęcie ekranu z widocznym wypełnionym wnioskiem i udajemy się do okienka, gdzie pokazujemy zdjęcie i robimy opłatę.

Koszt wizy 15 dniowej to 30$, a 30 dniowej 50$. Przyjmowane są również dolary amerykańskie i funty brytyjskie.

Wskazówka 1: Można przyspieszyć ten proces wypełniając wniosek on-line nie wcześniej jednak niż 14 dni przed pzybyciem do Katmandu. Wniosek on-line składamy tutaj: nepaliport.immigration.gov.np. Z wydrukowanym wniskiem udajemy się bezpośrednio do okienka i uiszczamy opłatę.

Wskazówka 2: Wypełniając wniosek on-line upewnijcie się, że wybraliście właściwe lotnisko przylotu. Ja myśląc, że w Nepalu jest tylko jedno lotnisko międzynarodowe wybrałem niewłaściwe. Musiałem wrócić do automatów i wypełnić wniosek od nowa.

Kolejną sprawą nad jaką należy się pochylić to ubezpieczenie. Oczywiście nie jest obowiązkowe, ale nie wyobrażam sobię, żeby ktoś ryzykował taką wyprawę bez porządnego ubezpieczenia. Na rynku jest wiele ubezpieczeń podróżnych.

Należy jednak zwrócić uwagę na kwotę ubezpieczenia kosztów akcji ratunkowej. Akcja ratunkowa w Nepalu z użyciem śmigłowca to podobno około 10 000$, więc kwota ubezpieczenia 100 000 zł wydaje się niezbędnym minimum. Ja mimo, że mam ubezpieczenie podróżne z racji posiadania planu Revolut Metal to uznałem, że kwota 5000$ na akcje ratunkowe jest niewystarczająca i zdecydowałem się na wykupienie dedykowanego ubezpieczenia PZU Bezpieczny Powrót. Ubezpieczenie na rok w najniższym wariancie czyli 100 000 zł na akcje ratunkowe do wysokości 6000 m n.p.m. kosztowało mnie 280 zł. Na szczęście nie przydało się 🙂

Będziemy jeszcze potrzebować pozwolenia na trekking ACAP.

Można je wykupić w Katmandu lub Pokharze. My załatwiliśmy je w Katmandu w Napal Tourism Board. Koszt na trekking dookoła Annapurny to 3000 rupii lub 25$. Można zapłacić dolarami na miejscu. Potrzebne będzie też zdjęcie paszportowe. Pozwolenie musimy okazywać na kolejnych punktach kontrolnych. Dostaniemy tam pieczątki i zostaniemy wpisani do księgi.

To jest również dla naszego bezpieczńestwa. W razie akcji poszukiwawczej łatwiej będzie ustalić nasz ostatni punkt kontrolny i zawęzić obszar poszukiwań. Od momentu wprowadzenia (III.2023) obowiązku posiadania przewodnika podczas trekkingu nie musimy wykupywać karty TIMS. Nie martwcie się. Obowiązek przewodnika, z tego co wiem do dzisiejszego dnia (IX.2024), nie jest egzekwowany. My przeszliśmy szlak bez przewodnika na jesieni 2023 i nikt nie robił żadnych problemów. Oczywiście jeśli macie ochotę odbyć wędrówkę z przewodnikiem to jak najbardziej można.

Wskazówka: Od niedawna permit można załatwić również on-line na stronie: https://epermit.ntnc.org.np/

Pamiętajcie również o zabraniu przynajmniej zdjęć paszportowych. Potrzebne będą do pozwolenia na trekking i do zarejestrowania miejscowej karty telefonicznej SIM.

Szczepienia

Do wjazdu do Nepalu nie są wymagane żadne obowiązkowe szczepienia. Warto jednak zastanowić się nad podstawowymi szczepieniami. Poza Covid-19 zalecane jest zaszczepienie się na WZW A, WZW B, dur brzuszny, krztusiec, tężec i błonnicę. Można też rozważyć japońskie zapalenie mózgu i wściekliznę. Jeśli zdecydujecie się szczepić trzeba o to zadbać przynajmniej 6 tygodni przed wylotem. Ja zdecydowałem zaszczepić się, tym bardziej, że szczepienie na WZW daje odporność do końca życia, a nie chciałbym (odpukać w niemalowane) wylądować w nepalskim szpitalu bez tych szczepień. Wybrałem warszawską klinkę Medellan i mogę z czystym sumieniem polecić. Szczepienia są płatne. Koszt podstawowego pakietu wyniósł mnie w 2023 roku ok. 1000 zł.

Co zabrać i jak się spakować?

Dla mnie było to największe wyzwanie. Nie miałem doświadczenia w tego typu wędrówkach. Nie planowaliśmy zatrudniać tragarzy, więc miałem świadomość, że im lżejszy plecak tym będzie łatwiej. Z drugiej strony nie chciałem czegoś pominąć i potem żałować. Dodatkowo nie miałem żadnego sprzętu i w zasadzie wszystko musiałem kupić.

Buty

Najważniejszą rzeczą są buty. Tu na szczęście byłem zabezpieczony w buty Lowa Renegade, które były już ze mną na kilku wyjazdach i były rozchodzone. Pamiętajcie nie bierzcie na trekking nowych nie rozchodzonych butów. Jeśli musicie już kupić nowe przed wyjazdem trzeba je rozchodzić. Może to Wam zaoszczędzić wiele cierpienia 🙂 Co do modelu i wysokości cholewki się nie wypowiadam. Każdy ma swoje upodobania.

Plecak

W przeciwieństwie do butów plecaka nie miałem. Mój starodawny ciężki plecak zupełnie nie nadawał się na taką wyprawę. Wybrałem plecak HI-TEC Stone 50 litrów. Po otrzymaniu plecaka i przymiarce stwierdziłem, że nie dam rady zapakować się w 50 litrów. Wymieniłem zatem na wersję 75 litrową i ta okazała się dla mnie optymalna. Plecak, pomimo opinii, że jest bardzo delikatny, przetrwał wędrówkę bez uszkodzeń (mimo, że lekko nie miał) i w tym roku poleci ze mną do Nepalu na kolejny trekking. Co prawda nie przetestowałem nieprzemakalności, bo nie padał deszcz, ale poza tym mogę polecić ten model z czystym sumieniem. Może przydałyby się jeszcze boczne kieszenie, ale nie można mieć wszystkiego 🙂

Śpiwór

Cóż, temat rzeka. Niektórzy twierdzą, że nie jest potrzebny na tym szlaku. Ja zabrałem mój stary puchowy śpiwór Tatra Top i nie żałuję. Teperatura w pokoju w nocy spadała w oklice zera i nie wyobrażam sobie spania bez śpiwora. Żeby się zagrzać kładłem się spać w śpiworze, bieliźnie z wełny merynosa i kurtce puchowej. Potem oczywiście te warstwy stopniowo zdejmowałem z siebie. Zabrałem też swoje cieniutkie poszewki na śpiwór i na poduszkę. Moi współtowarzysze trochę się ze mnie podśmiewali, ale potem przyznali, że to nie był zły pomysł. Herbaciarnie nie są w stanie prać pościeli po każdym gościu i musimy mieć świadomość, że pościel najprawdopodobniej będzie używana. Ja pakowałem poduszkę do swojej poszewki, ze śpiworem pakowałem się do swojej poszewki na kołdrę i dopiero na wierzch ewentualnie narzucałem miejscowy koc. W niżych partiach, gdzie śpiwór nie był konieczny, pakowałem się w poszewkę bez śpiwora i jeśli była potrzeba narzucałem jeszcze miejscowy koc. Powiecie, że to przesada? Pewnie bym przeżył i bez tego, ale komfort psychiczny miałem dużo lepszy 🙂

Kije trekkingowe

Dla mnie i moich kolan bardzo ważne, ale wiadomo nie każdy lubi czy potrzebuje. Kupiłem składane kijki w Lidlu i dały radę. Można rozważyć zabranie raczków. Ja nie zabrałem, ale kupiłem w Manang za 2500 rupii. Włożyłem je raz przy zejściu z przełęczy. Jednak przy opadach śniegu mogą być bardziej przydatne.

Okulary przeciwsłoneczne

Akurat przy trekkingu dookoła Annapurny przez większość czasu słońce mamy w plecy i jakieś wymyślne okulary przeciwsłoneczne nie są konieczne. Chyba, że dla bajeru 🙂 Ja miałmem zwykłe fotochromy i to mi wystarczyło, a słońca mieliśmy bardzo dużo. Natomiast bardzo przydała się czapka z daszkiem i osłoną na kark.

Odzież

Tu miałem zgryz. Co zabrać, a czego nie brać. Ze względu na wagę i objętość plecaka raczej nie da się zabrać bielizny i skarpetek na każdy dzień. Chyba, że wynajmujecie tragarza 🙂 Ja zabrałem cztery pary majtek i skarpetek. Zakupiłem też bieliznę z wełny merynosa (1 komplet), która służyła mi jako piżama. Zabrałem dwie pary spodni trekkingowych, ale jedne załozyłem dopiero na powrót samolotem. Teraz raczej wezmę jedne spodnie trekkingowe plus jedne dresowe, bo mi brakowało na wieczorne siedzenie przy piecyku. Na górę wziąłem 2 koszulki poliestrowe z krótkim rękawem i 3 koszulki UV z długim rękawem. Są bardzo wygodne w użytkowaniu. Łatwo je przeprać i szybko schną. Do tego polar (chyba 200) i softshell z kapturem oraz cienką kurtkę puchową (głównie na wieczory i poranki). Wrzuciłem też do plecaka wiatrówkę, ale ani razu jej nie wyjąłem (nie padało). Do tego trzy pary rękawiczek. Jedne cieńsze polarowe, drugie grubsze zimowe, takie aby dały się nałożyć na te polarowe i trzecie bez palców do siedzenia w jadalni czy pokoju. Oczywiście przyda się zimowa czapka oraz opaska na uszy. Nie brałem dodatkowych butów tylko klapki do chodzenia po herbaciarni i pod prysznic. Co drugi dzień po dotarciu do herbaciarni robiłem przepierkę skarpetek, majtek i koszulek. Co prawda nie ma szans, żeby wyschły przez noc, ale za to przytwierdzone do plecaka podczas wędrówki schły wyśmienicie.

Kosmetyki

Im mniej tym lepiej. Aby uniknąć noszenia szamponu ogoliłem głowę na zero, więc mydło w kostce było wystarczające 🙂 Nie brałem żadnego antyprespirantu. Szkoda miejsca i wagi. Wziąłem dwa mydła w kostce, ale jedno w zupełności wystarczyło. W połowie drogi zostawiłem to drugie, bo bez sensu było je dźwigać. To samo z nawilżanymi chusteczkmi do ciała. Wziąłem chyba ze cztery opakowania i większość zostawiłem po kilku dniach. Przydatny był nawilżany papier toaletowy (rozpuszczalny). Jedna paczka w zupełności wystarczy. Oczywiście tradycyjny papier toaletowy – zależnie od potrzeb – ja miałem dwie rolki. Chusteczki higieniczne do nosa – wziąłem 10 paczek. Większość oddałem Joannie, bo męczył ją katar. Warto zabrać krem od słońca z filtrem oraz pomadkę do ust. Ręcznik szybkoschnący – miałem jeden większy i drugi mniejszy. Ten drugi pożyczyłem Marcinowi, bo swój gdzieś zostawił, więc jeden musiał mi wystarczyć. Miałem też żel do dezynfekcji rąk i płyn do dezynfekcji powierzchni (przydatny np. w toalecie).

Elektronika i rzeczy techniczne

Zabieramy oczywiście telefon komórkowy oraz ładowarkę. W telefonie warto mieć mapę. Ja używałem aplikacji Locus Map z wektorowymi mapami off-line. Pobrałem też ślad szlaku i nałożyłem na mapę. Choć na szlaku nie jest łatwo się zgubić to mapa będzie bardzo przydatna. Oczywiście tam gdzie będzie dostępny internet możemy uzywać Google Maps lub innych map on-line. Jednak w wyższych partiach można zapomnieć o dostepie do internetu.

Powerbank – ja nie miałem – mój telefon na baterii działa tydzień, więc nie był mi potrzebny. Zresztą nie ma też problemu z dostępem do prądu w herbaciarniach, chyba, że traficie akurat na awarię. Do gniazdek pasują nasze wtyczki, ale często wchodzą bardzo luźno i wypadają. Dobrze mieć ze sobą taśmę klejącą, którą przykleimy wtyczkę/ładowarkę, aby nie wypadała. Ja miałem mocną zbrojoną szarą taśmę, która może też się przydać do załatania butów czy plecaka. Powerbank pakujemy do bagażu podręcznego. Nas wracali z odprawy w Katmandu, bo znaleźli w plecaku Marcina powerbank. Musiał go wyjąć.

Oprócz taśmy klejącej zabrałem trytytki, zapasowe klamerki do plecaka oraz rzep (kupiony na metry w pasmanterii). Miałem też przybornik z igłami i nićmi. Przydał się mocny sznurek na którym mogliśmy rozwiesić ręczniki na noc. Zabrałem też scyzoryk i multitool (pakujemy do bagażu rejestrowanego). Wziąłem też zapalniczkę, którą dla odmiany należy mieć przy sobie, bo nie można jej przewozić w bagażu.

Aparat, kamera + ładowarki i baterie. Tu wedle potrzeb i upodobań. Pamiętajmy tylko, że im więcej weźmiemy tym więcej bedzie do noszenia. Wskazówka: Na noc wszelkie akumulatorki warto włozyć do śpiwora, bo w niskiej temperaturze stracą swoje właściwości.

Czołówka + zapasowe baterie. Bardzo przydatna. Zdarzało nam się docierać do celu już po zmroku i wówczas czołówki dobrze się sprawdzały na szlaku. Niektórzy wychodząc na przełęcz ruszają tak wcześnie, że jest jeszcze ciemno (zupełnie nie wiem po co) i wtedy również przyda się czołówka. Ja używałem jej bardzo często w herbaciarniach, bo często oświetlenie tam jest bardzo ubogie. Latarka przydatna była też podczas nocnych wypraw do toalety.

Apteczka

Na szlaku, może poza Manang, nie kupimy leków, dlatego warto przemysleć zawartość naszej apteczki. Pakujemy wszelkie plastry na otarcia, bandaż i plasterki do zamykania ran oraz środek odkażający np. Octani Sept. Pamiętamy też o: antybiotykach o szerokim spektrum działania (Augmentin, Macromax), antybiotyku w spray’u/kroplach (Neomycyna, Dicortineff), lekach przeciwbólowych (Ketonal Forte, Opokan), lekach na biegunkę (Stoperan, węgiel, Orsalit), tabletkach na gardło (np. Strepsils). Możemy zaopatrzyć się w dostępny na receptę Diuramid, który stosuje się na chorobę wysokościową. Stosowanie go jest kontrowersyjne. Są zwolennicy i przeciwnicy. Ja miałem, ale nie brałem 🙂 Za to codziennie brałem na odporność Rutinacea i witaminę C. Nie wiem czy dzięki temu, ale w przeciwieństwie do moich towarzyszy podróży, nie miałem ani kataru, ani bólu gardła.

Jedzenie

Generalnie nie ma potrzeby zabierania jedzenia na szlak. Bez problemu wyżywimy się w herbaciarniach, a nawet jest to obligatoryjne, bo często sam nocleg jest za darmo lub za symoliczną opłatą pod warunkiem, że zamawiamy kolację i śniadnie. Pozostałe posiłki spokojnie kupimy w licznych sklepikach lub barach w mijanych wioskach. Jeśli chcemy zaoszczędzić, szczególnie w wyższych partiach, gdzie ceny rosną wraz z wysokością, można zabrać kilka ulubionych gorących kubków, herbatę w torebkach czy kawę 3w1. Kubek wrzątku będzie kilka razy tańszy niż kawa z mlekiem, która prawdopodobnie też pochodzi z torebki 🙂 Warto też zabrać własny kubek. Ja początkowo spakowałem plastikowy, ale po namyśle zamieniłem na metalowy i to był dobry wybór, bo mogłem go postawić na piecyku, aby podtrzymać temperaturę napoju. Kubek lepiej mieć większy (ja miałem 400 ml), bo zazwyczaj cena wrzątku jest za kubek i nikt nie odmierza czy ma on 200 czy 400 ml 🙂 Generalnie jedzenie w Nepalu jest bardzo smaczne i tanie, więc nie ma co kombinować z prowiantem.

Trochę żałowaliśmy, że nie wzięliśmy małej grzałki do wody, bo tam gdzie mieliśmy prąd moglibyśmy sobie zrobić herbatę czy kawę w pokoju. Nie chodzi tu o oszczędność, tylko o wygodę. Fajnie byłoby rano rozgrzać się czymś ciepłym zanim wyskoczymy ze śpiwora 🙂

Wskazówka 1: Na szlaku, szczególnie w wyższych partiach, unikajcie potraw z mięsem. Można się bez niego obejść przez kilka dni, a możemy uniknąć nieprzyjemnych sensacji żołądkowych. Mięso jest przechowywane i transportowane, jakby to powiedzieć, w warunkach mocno odbiegających od standardów europejskich.

Wskazówka 2: Porada zasłyszana od szerpy. Podobno cała grupa, którą prowadził, zatruła się herbatą z cytryną. W górnych partiach nie ma świeżej cytryny tylko dodawana jest suszona sproszkowana cytryna w której nie wiadomo co jescze się znajduje oprócz samej cytryny. Ja akurat nie lubię herbaty z cytryną, więc dla mnie to nie problem, ale może to kolejny powód do zabrania własnej herbaty – choć to trochę jak wiezienie drewna do lasu.

Wskazówka 3: Jeśli, tak jak ja, nie lubicie ostro przyprawionego jedzenia poproście „no spices” przy zamawianiu.

Wskazówka 4: Testujcie lokalne potrawy. Próbujcie nowych smaków, a nie będziecie żałować. Zamówienie pizzy czy hamburgera w Nepalu może skończyć się kulinarnym zawodem 🙂

Wskazówka 5: Gdy zamówicie Dal Bhat (ryż z zupą z soczewicy), najczęściej będzie Wam przysługiwać darmowa dokładka zarówno ryżu jak i zupy. Można najeść się do wypęku 🙂

Wskazówka 6: Podobno zupa czosnkowa pomaga złagodzić chorobę wysokościową. Nie wiem ile w tym prawdy, ale na pewno nie zaszkodzi spróbować.

Wskazówka 7: Nie popadajcie w przerażenie widząc warunki sanitarne. Ja początkowo wpadłem w paranoję i dezynfekowałem wszystko co się dało. Jednak gdy popatrzyłem jak są przygotowywane i nakładane potrawy (można się domyślić, że nie używa się do tego sztućców w kulturze, gdzie do jedzenia używa się rąk) poddałem się. Co bym nie zrobił, nie byłem w stanie wszystkiego zdezynfekować. Wyluzowałem się do tego stopnia, że po trekkingu, już w Katmandu, jadłem przysmaki kupione na ulicy i podane zawinięte w gazetę 🙂 Nikogo z nas nie dotknęły żadne kłopoty żołądkowe. Oczywiście trzeba zachowywać podstawowe zasady higieny. Myć i dezynfekować ręce, ale bez popadania w paranoję.

Na jedzenie i nocleg wydawaliśmy średnio 15-20$ dziennie na osobę. Poniżej przykładowe ceny z 2023 roku (kliknij obrazek aby powiększyć).

Woda

Oddzielny temat to woda. Nawodnienie jest bardzo, bardzo ważne ze względu na chorobę wysokościową. Trzeba pić dużo, co dla mnie było utrapieniem, bo nie lubię pić, szczególnie wody 🙂 Piłem, więc na siłę wodę, do której wrzucałem tabletki z elektrolitami, aby miała jakiś smak. Oczywiście nie pijemy wody z kranu, bo może to się skończyć dla nas bardzo nieprzyjemnie. Bez problemu można kupić w sklepach wodę butelkowaną, czego z całego serca nie polecam. Dlaczego? Dlatego, że plastik, który w ten sposób wyprodukujecie zostanie na szlaku na zawsze, albo będzie spalony zanieczyszczając środowisko.

Dobrze więc zadbać o uzdatnianie wody we własnym zakresie bez produkowania plastikowych śmieci. Jednym ze sposobów są tabletki do odkażania wody. Można je kupić w sklepach surwiwalowych lub na Allegro. Ja miałem rezerwowo jeden listek tabletek, ale ani razu nie skorzystałem. Innym sposobem jest filtrowanie wody i tak właśnie robiliśmy. Ja za 40 euro zakupiłem litrową butelkę LifeStraw z wbudowanym filtrem. Joanna i Marcin wzięli filtr Sawyer Mini nakręcany na zwykłą plastikową butelkę. Oba rozwiązania miały swoje wady i zalety wzajemnie się uzupełniając. Butelka LifeStraw jest super, bo nabieram wody i już. Filtrowanie odbywa się podczas picia. Z filtrem Sawyer jest trochę więcej zabawy, bo wodę trzeba przefiltrować z jednej butelki do drugiej co zajmuje trochę czasu. Za to do tak przefiltrowanej wody można dodać elektrolity, co nie ma sensu w przypadku butelki z filtrem. Miałem też zwykły bidon do którego filtrowałem wodę przy pomocy filtra Sawyer (pożyczałem od Marcina i Joanny) i tam mogłem dodać elektolity.

Pakowanie

Jak już mamy wszystko zebrane zostaje nam zapakować się do plecaka. Zapewne osoby z doświadczeniem mają swoje sposoby. Ja kupiłem woreczki strunowe w kilku rozmiarach i pakowałem wszystko w woreczki. Jak się wypchnie powietrze i zamknie worek powstaje całekiem zgrabny pakiet. Zastanawiałem się w co spakować bagaż podręczny. Dodatkowy mały plecak jakoś mi nie pasował, bo co potem z nim zrobić? Ostatecznie wziąłem wodoodporny worek basenowy. Można go założyć na ramiona jak plecak. Potem w ten worek pakowałem śpiwór, który wcześniej wkładałem jeszcze w foliowy worek. Kolejny problem, który musiałem rozwiązać to jak zabezpieczyć plecak na czas lotu. Nie uśmiechało mi się odebrać plecak z pourywanymi troczkami czy sprzączkami. Początkowo kupiłem dedykowany pokrowiec, ale jakoś mi nie pasował. Był zbyt duży. Poza tym co z nim potem zrobić. W końcu zawinąłem plecak w folię bąbelkową, a potem owinąłem folią stretch tworząc kokon. Zrobiłem rozcięcie na rączkę, aby było za co złapać pakunek. Sprawdziło się super. Na miejscu ostrożnie zwinąłem folię w rolkę, aby dało się ją jeszcze wykorzystać w drodze powrotnej. Zawiniątko z folii zostawiłem na czas trekkingu w Katmandu w hotelu. Trochę się dziwili, po co chcę zostawić śmieci, ale z uśmiechem przyjęli folię. Gdy po kilkunastu dnich chciałem odebrać swój pakiecik to nie mogli go znaleźć, ale gdy powiedziełm, że jest to coś w rodzju śmieci to szybko się znalazł 🙂 Ponieważ przed wylotem mocno się obkupiłem w różnego rodzaju odzież (głównie kurtki puchowe) to owinąłem plecak tymi zakupami, a potem folią bąbelkową i folią stretch. Następnie wszystko obkleiłem taśmą klejącą, która mi została. Taki pakunek bezpiecznie wrócił do Polski.

Przygotowanie kondycyjne

Mamy wszystkie potrzebne dokumety, wyposażenie i jesteśmy spakowani, ale co z naszą kondycją? Czy damy radę? Oczywiście przygotowanie kondycyjne to indywidualna sprawa. Jeśli chodzi o szlak dookoła Annapurny to nie jest jakoś szczególnie wymagający dla osoby, która jest w minimalnym stopniu aktywna na co dzień. Zakładam, że decyzję o takim kierunku podóży nie podejmuje osoba, która całe dnie siedzi przed telewizorem i nagle zapragnie jechać w Himalaje. Myślę, że są to osoby, które wcześniej jednak trochę chodziły po górach. Ja w każdym razie miałem ambitne plany przygotowań kondycyjnych. Aby zaoszczędzić moje kolana, postanowiłem trening robić na rowerze podjeżdżając pod warszawską górkę na Agrykoli. Takich treningów zrobiłem 0 (słowinie: zero) 🙂 Na co dzień poruszam się rowerem i nie korzystam z windy (mieszkam na 5 piętrze) – jedyne co zmieniłem to zamiast wchodzić na 5 piętro to na nie wbiegałem. Całe moje przygotowanie kondycyjne.

Pieniądze

Niestety niezbędne 🙂 Oficjalną walutą w Nepalu jest rupia nepalska NPR i tą walutą najlepiej się posługiwać. Oczywiście nie kupimy jej w Polsce. Zabieramy więc dolary amerykańskie lub euro i potem wymieniamy na miejscu. W turystycznej dzielnicy Katmandu – Thamel znajdziemy wiele kantorów gdzie możemy to zrobić. Kantory są również na lotnisku i z mojego doświadczenia wynika, że kurs jest bardzo podobny do tego w kantorach w mieście – najlepszy jest w kantorze obok okienka w którym płaci się z wizę. Podobno lepszy kurs jest w bankach nam jednak nie udało się znaleźć odpowiedniego banku. Albo były duże kolejki, albo właśnie się zamykał. Wymieniliśmy zatem w kantorze. Generalnie potrzebna jest gotówka. Kartą zapłacimy w niektórych miejscach w Katmandu. Na szlaku nie zapłacimy kartą. Nie wymienimy też dolarów czy euro, dlatego warto zabezpieczyć się finansowo na całą wędrówkę. Miejscowi na szlaku nie przyjmują innych walut z prostego powodu – nie mają ich gdzie wymienić. Ja wymieniłem 700 dolarów z czego wydałem na szlaku około 400. Wymiana rupii na dolary jest możliwa w niektórych kantorach, ale wiąże się to z 10% stratą.

Wskazówka: Jeśli planujecie wymienić pieniądze na Thamleu, warto wymienić przynajmniej 10 dolarów na lotnisku, żeby mieć czym zapłacić za taksówkę.

Internet

Warto kupić miejscową kartę sim z pakietem internetowym. My wybraliśmy sieć Ncell. Zasięg był całkiem dobry do Manang. Powyżej niestety już było z tym słabo. Musieliśmy liczyć na lokalne Wi-Fi w herbaciarniach, które też nie zawsze działało zdawalająco. Kartę sim najwygodniej kupić od razu na lotnisku. Koszt pakietów widać na zdjęciu poniżej.

Dla nas pakiet 26GB za 600 RPN był w zupełności wystarczający. Do rejestracji karty potrzebne jest zdjęcie paszportowe. Jeśli nie macie trzeba dopłacić 50 RPN za jego zrobienie. Warto wiedzieć ile kosztują pakiety. My za pierwszym razem zrobiliśmy błąd i kupiliśmy karty na Thamelu kilkukrotnie przepłacając, bo zapłaciliśmy 2700 RPN za jedną kartę.

Noclegi

Nocleg w Katmandu rezerowaliśmy przez Booking w hotelu Acme Inn, który był w porządku. Jeśli chodzi o noclegi na szlaku dookoła Annapurny to nie było potrzeby rezerwacji. W dolnej części szlaku mogliśmy wręcz przebierać w noclegach, wyżej też nie było problemu ze znalezieniem pokoju. Warto upewnić się, że obiecane na szyldzie udogodnienia typu ciepła woda, wi-fi itp. są faktycznie dostepne. Sam nocleg najcześciej był darmowy lub za niewielką opłatą pod warunkiem zamówienia kolacji i śniadania. Pomimo dumnych szyldów hotel ze standardem hotelowym mają one niewiele wspólnego. Pokoje są bardzo proste, ale mają to co potrzebne najbardziej czyli łóżko. Szczytem luksusu są gniazdka elektryczne lub prywatna łazienka. Pomieszczenia mieszkalne nie są ogrzewane, więc temperatura nad ranem potrafi zbliżyć się do zera. Dlatego warto mieć ciepły spiwór.

Transport

Po Nepalu można poruszać się na wiele sposobów od samolotu czy helikoptera zaczynając, przez prywatne jeepy i taksówki, po zwykłe autobusy. Ta ostatnia forma jest najtańsza, ale też najmniej komfortowa. Po Katmandu poruszaliśmy się głównie piechotą co wcale nie jest takie proste w tak zatłoczonym mieście. Nie ma też problemu ze złapaniem taksówki. Taksówka z lotniska kosztowała nas 800 rupii. W przypadku trekkingu dookoła Annapurny niezbędny jest dojazd do Besisahar, gdzie zaczyna się szlak. My wybraliśmy autobus, który odjeżdża z Gongabu Bus Park. Bilety można kupić wcześniej w agencji lub hotelu, ale nie ma takiej potrzeby. Wystarczy pojawić się na dworcu przed 6:00 rano i na pewno znajdziemy jakiś transport. Tak było w naszym przypadku. Prawie natychmiast zostaliśmy wyłapani z tłumu i zaproszeni do autobusu. W końcu z plecakami od razu rzucamy się w oczy, a nepalczycy są bardzo pomocni i szybko się nami zajmą. Sama jazda po nepalskich drogach to wyzwanie. Odcinek 170 km jechaliśmy niemal 10 godzin. Autobus oprócz ludzi wiezie różne towary i często zatrzymuje się w miasteczkach, aby coś zostawić lub odebrać. Ma to wszystko swój urok, ale trzeba przyznać, że podróż jest męcząca. Trzeba po prostu nastawić się pozytywnie i chłonąć odmienność, która nas otacza.

To chyba na tyle, jeśli cos mi sie przypomni to dopiszę. Jeśli masz pytania śmiało pisz w komenarzu poniżej.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments