Olden-Boyabreen
Podobno dzisiaj od 8:00 do 13:00 ma być okienko pogodowe. Chcemy to wykorzystać i wybrać się obejrzeć lodowiec. Ponieważ parking w Briksdalen jest płatny postanawiamy jechać wszyscy jednym kamperem. Korzystamy z uprzejmości KiM’ów i jedziemy ich „osiołkiem”. Już po kilku kilometrach w oddali widzimy jęzor lodowca. Na miejscu jest wygodny parking płatny 50 NOK od 6:00 do 23:00 i 160 NOK od 23:00 do 6:00. Oczywiście jest też sklep z pamiątkami. Stąd do lodowca jest ok. 45 minut marszu wygodnym szlakiem. Jeśli komuś nie chce się maszerować może za jedyne 230 NOK kupić bilet na kursujące samochodziki dowożące w pobliże lodowca. Nam się chce maszerować, więc idziemy.




W połowie drogi jest atrakcja w postaci wodospadu Kleivafossen, którym z topniejącego lodowca przepływa 10 000 litrów wody na sekundę. Pokonujemy mostek u podnóża wodospadu. Rozbryzgująca się woda bez litości moczy wszystkich przechodzących. Nam jest w sumie wszystko jedno, bo i tak zaczęło wcześniej padać.


Zanim udaje nam się dotrzeć do przedlodowcowego jeziorka deszcz ustaje i nawet zaczyna przez chmury przebłyskiwać słońce. Podziwiamy ogromny błękitny jęzor lodowcowy spływający po skałach. Niestety lodowiec z roku na rok się kurczy. Po drodze jest tabliczka pokazująca, dokąd sięgał w 1920 roku i jest to naprawdę duża odległość.



Po sesji fotograficznej wracamy tą samą drogą na parking i kamperem KiM’ów nad „nasze jeziorko”. Po krótkim odpoczynku ruszamy w dalszą drogę. Wracamy do drogi nr 60, którą jedziemy na zachód, a następnie drogą E39, a potem nr 5 na południe. Zatrzymujemy się na parkingu z widokiem na jęzor lodowcowy Boyabreen.

Tutaj postanawiamy zostać na noc. Po godzinie dołącza do nas załoga KiM. Resztę dnia spędzamy na rozmowach i próbach zdiagnozowania tajemniczych stuków w kamperze KiM’ów.
N 61.663474 E 06.820246 – Briksdalen – parking przy początku szlaku do lodowca, płatny w automacie (karta lub monety), 50 NOK od 6:00 do 23:00, 160 NOK od 23:00 do 6:00
N 61.481158 E 06.744852 – Boyabreen – parking z widokiem na jęzor lodowca, toalety, śmietniki, stoliki, w dzień dosyć tłoczno, w nocy cisza i spokój
Po Lofotach jeździliśmy gdzieś tuż za Wami. Teraz wy jesteście tuż za nami. Nam się udało mieliśmy piękną pogodę na drodze Troli i lodowcu. Wjechaliśmy też gondolą Skylift w Loen i przejechaliśmy drogę śnieżną, niestety bez śniegu. W Trondheim też pospacerowaliśmy i odwiedziliśmy centrum arktyczne o którym pisałeś.
Teraz już jesteśmy w Szwecji a jutro Kopenhaga.
Norwegia…moja niespełniona wyprawa…może kiedyś…póki co, leci piwo…widoki mega, zazdroszczę jak cholera.