Dzień zaczynamy od polowania na wschód słońca. Tym razem udajemy się na Miradouro da Quinta do Furão. Stąd jest dobry widok na półwysep Św.Wawrzyńca i skaliste wybrzeże. Jest troszkę chmurek, ale to dodaje tylko kolorytu. Są to prawdziwe magiczne chwile.




Wracamy na śniadanie. Początkowo mieliśmy plan pojechać na zachód wyspy, ale prognozy i radar pogodowy pokazują nadciągające z zachodu deszcze. Tymczasem w Santanie póki co piękne słońce. Postanawiamy zostać i zwiedzić najbliższą okolicę. Przechadzamy się więc po centrum Santany. W końcu je odnaleźliśmy 🙂








Potem uliczkami schodzimy do kolejki Teleférico da Rocha do Navio. Po drodze podziwiamy rośliny i wyszukujemy typowe maderskie domki charakterystyczne dla Santany. Kolejka linowa obecnie jest nieczynna. Dla nas tym lepiej. Nie będzie ludzi na dole. Schodzimy stromą ścieżką wijącą się po klifie. Na samym dole jest kilka rolniczych domków i poletka z uprawami. Poza kilkoma miejscowymi pracującymi na polu nie ma nikogo. Schodzimy nad ocean. Obserwujemy fale rozbijające się o skały oraz wszędobylskie kraby biegające po kamieniach. Nad nami szumi wodospad spadający z klifu. Słońce grzeje. Nikogo w około. Żadnego dymu z papierosów i wrzasków. Naprawdę można się odciąć i chłonąć widoki.









Trzeba jednak w końcu wrócić z powrotem na górę. Wspinaczka po stromej ścieżce to miła odmiana w stosunku do wczorajszego siedzenia w samochodzie. Gdy docieramy na górę rusza kolejka, ale z tego co się zorientowaliśmy to tylko zwozi miejscowych. Ponieważ zrobiło się prawie upalnie wracamy po auto i jedziemy na pobliską plażę Praia do Faial. Tutaj po raz pierwszy decyduję się na kąpiel w oceanie. Szybko jednak wracam i ubieram piankę. Teraz to zupełnie inny komfort kąpieli. Wieczór spędzamy w apartamencie. Cały dzień był ciepły i słoneczny. Żaden deszcz i chmury z zachodu nie nadciągnęły. Kolejny dowód, że tutaj nie ma co zwracać uwagi na prognozy.