Rano jedziemy drogą ER103 do Ribeiro Frio. W dzień przy ładnej pogodzie trasa nie wydaje się tak straszna jak nocą we mgle. Na miejsce docieramy po 9:00 dzięki czemu nie ma jeszcze ludzi i bez problemu parkujemy przy restauracji. Stąd ruszamy na szlak PR10 Levada do Furado. Cała trasa ma około 11 km w jedną stronę. Podobno z miejsca końcowego można wrócić taksówką do Ribeiro Frio. My docieramy na dziewiąty kilometr do przepompowni i wracamy z powrotem tą samą trasą. Według nas najciekawszy odcinek lewady jest między 6 a 9 kilometrem licząc od Ribeiro Frio. Ścieżka obecnie jest bardzo błotnista, więc konieczne jest odpowiednie obuwie. Trasa nie jest zbyt trudna i w zasadzie cały czas płaska. Nam przejście w dwie strony zajęło 5,5 godziny.







Zmachani wracamy do auta, którym jedziemy dalej ER103 w kierunku Funchal. Zatrzymujemy się na bezpłatnym parkingu w Monte. Stąd jest 500 metrów do miejsca skąd ruszają saneczki. Obserwujemy jak turyści zasiadają w misternych koszach i ruszają w dół.


Gdy już nam się nudzi wracamy na parking i przejeżdżamy na kolejny parking w centrum Funchal tym razem płatny 3,40 euro za dobę. Schodzimy ulicą w kierunku wybrzeża. Na odpoczynek siadamy w Rei de Poncha i kosztujemy tej sławnej ponchy. Znaczy się żona kosztuje ja tylko degustuję i muszę zadowolić się bezalkoholową anansową nikitą – coś w rodzaju koktajlu mlecznego. Poncha jest rewelacyjna. Koszt 3-3,5 euro zależnie od smaku. Po ugaszeniu pragnienia udajemy się na trasę przemarszu parady karnawałowej. Zasiadamy na murku i obserwujemy jak schodzą się kolejni widzowie. Orszak dociera do nas około 21:00. Jest bardzo głośno, kolorowo i egzotycznie. Ciężko to opisać trzeba to samemu zobaczyć.






Ostatni etap dzisiejszego dnia to powrót do Santany. Tym razem jedziemy „po Bożmu” ER101 i docieramy do apartamentu bez przygód.