Reykjafjarðarlaug – gdzieś na drodze 61
Rano korzystamy z pięknej pogody i ciepłego źródełka. Śniadanie jemy na brzegu basenu mocząc nogi w ciepłej wodzie. Czas ruszać dalej. Czeka nas teraz około 40 kilometrowy odcinek drogi gruntowej.



Jedziemy drogą 63, a następnie 60 docieramy na parking przy wodospadzie Dynjandi. Ma on wysokość 100 metrów i trapezowaty kształt. Często porównywany jest do welonu. Ścieżką można dojść blisko spadającej wody. Wodna mgiełka moczy spacerujących, ale przy takiej pogodzie to raczej przyjemne.



Zaraz wodospadem zaczyna się droga asfaltowa, którą docieramy do miasta Isafjördur. Robimy drobne zakupy w najtańszym markecie Bonus. Tutaj niespodzianka. Na ścianie wisi banner reklamujący polski sklep spożywczy. Rzeczywiście jest w nim szeroki wybór polskich artykułów, ale niestety ceny islandzkie, sporo wyższe niż w sąsiednim Bonusie. Zresztą w Bonus można czuć się jak w polskim sklepie, bo większość obsługi to Polacy, a i wśród kupujących słych język polski.

Zaopatrzeni jedziemy dalej drogą 61 wijącą się brzegiem kolejnych fiordów, które musimy objeżdżać. Za to widoki rekompensują nam długą jazdę.


W pewnym momencie zauważamy niedużą przystań z falochronem i pomostem. Postanawiam spróbować tutaj zarzucić wędkę. Niestety bez efektów. Ponieważ jest już 20:00, a do kempingu musielibyśmy jechać jeszcze przynajmniej godzinę, postanawiamy zostać tutaj na noc.