skrzyżowanie F35 i F347 – Kerlingarfjöll – Skjól
Ranek wita nas zimny 3.5˚C, ale słoneczny. Wsiadamy na nasze elektryki i ruszamy drogą F347 w kierunku kolorowych gór. Po 2.5 km mijamy po prawej lotnisko. Może to za duże słowo. Raczej lądowisko dla awionetek. Na nasz widok dwaj piloci szybko zmierzają w naszą stronę i zagadują nas. Nie wiem co ich tak zainteresowało nasze rowery, czy może myśleli, że wezmą nas na lot widokowy jako klientów, czy po prostu im się nudziło.


Po wymianie uprzejmości ruszamy w dalszą drogę. Mijamy niewielki wodospad i po pokonaniu 9 km docieramy do schroniska Asgardur, które obecnie jest w przebudowie.


Kolejne 6 km na parking przy dolinie Hevaradalir pokonujemy po bardzo stromej kamienistej drodze. Wjazd tutaj samochodem bez 4×4 jest raczej niemożliwy.




Zostawiamy rowery i dalej idziemy na nogach. W Kerlingarfjöll wyznaczonych jest kilka szlaków pieszych, ale jeśli jest się tu jeden dzień najrozsądniej wybrać pętlę wokół obszaru geotermalnego Hevaradalir otoczonego pomarańczowymi górami. Ścieżka prowadzi między parującymi rzekami, bulgoczącymi źródłami i wulkanicznymi dymami. Wszechobecny jest zapach siarki. Klimat jest naprawdę niepowtarzalny. Widoki marsjańskie. Nam najbardziej spodobała się dziura w zboczu góry, z której co kilka minut wystrzeliwały z głuchym łomotem kłęby dymu. Jeśli stało się dostatecznie blisko ziemia pod nogami wówczas podskakiwała. Niezapomniane wrażenie. Ogólnie powinien to być punkt obowiązkowy każdej wyprawy na Islandię. Tego nie można pominąć! Ścieżka zatacza pętlę i po około 5 km doprowadza nas z powrotem na parking skąd rowerami wracamy do kampera.








To był najdalszy nasz wypad w interior. Wracamy drogą F35 tak jak przyjechaliśmy. Pokonujemy 46 km terenowej drogi, następnie 20 km asfaltu i docieramy do znanego nam już kempingu Skjól, gdzie zostajemy na noc.
Niesamowita kraina.
Fajnie że piszesz kolejną relację i to z tak ciekawego szlaku. Będę czytał.