Dzisiejszy dzień rozpoczynamy od wizyty na wzgórzu Filerimos gdzie znajduje się klasztor o tej samej nazwie oraz betonowy krzyż, który widzimy z naszego balkonu. Jest to miejsce o bogatej historii. Nie będę nawet silił się na jej opisywanie, bo zupełnie nie jest mój obszar zainteresowań. Wszystko zresztą można znaleźć w sieci. Na wzgórzu jest spory bezpłatny parking, ale szybko się zapełnia, więc warto przyjechać wcześnie. Miejsce to też słynie z licznych pawi dumnie przechadzających się po parku. Przy krzyżu znajduje się punkt widokowy. Widać z niego jak na dłoni lotnisko i zatokę Ixia.












Przejeżdżamy następnie do stolicy czyli miasta Rodos. Tak, tak stolica i wyspa noszą tą samą nazwę 🙂 Udaje nam się znaleźć miejsce na bezpłatnym parkingu. Bez większego celu spacerujemy wąskimi uliczkami próbując wczuć się w atmosferę miasta. Szczerze powiem miasta nie są obiektem moich westchnień. Choć są wyjątki 🙂 Zdecydowanie bardziej wolę przyrodę, widoki i odludne i ciche miejsca. Bez spalin, dymu z papierosów i całego tego hałasu.









Opuszczamy miasto i kierujemy na południe trzymając się wschodniego wybrzeża. Po kilku kilometrach docieramy do term Kalithea. Wstęp jest płatny 3 euro. Same termy już nie działają, ale warto przespacerować się po urokliwym terenie i obejrzeć odrestaurowane historyczne budynki. Na miejscu jest też niewielka zagospodarowana plaża.









Trochę zgłodnieliśmy. Jedziemy więc na obiad do Grand Blue. Pięknie położonej restauracji w pobliżu plaży Stegna. Tanio nie jest, ale za to widoki rekompensują koszty obiadu.




Niepostrzeżenie zrobiło się późne popołudnie. Wracając do hotelu zatrzymujemy się jeszcze w Psinthos na krótki spacer po sympatycznej wiosce.


