Katmandu – Besisahar – Bhulbhule (7.5 km/7.5 km)
Kiedy rano o 4:30 opuszczamy hotel, na zewnątrz jest jeszcze ciemno. Z plecakami wychodzimy na ulicę i nie wiadomo skąd pojawia się taksówka. Za 500 rupii wiezie nas na dworzec Gongabu Bus Park. Mimo wczesnej pory dworzec tętni życiem. Wszędzie pełno ludzi i autobusów. W naszych oczach panuje totalny chaos. Zaczepia nas facet i oferuje miejsce w autobusie do Besisahar. Jesteśmy jednak nieufni. Wolimy udać się do okienka i kupić bilety. Okienko jest zamknięte. Stajemy w kolejce. Ponownie pojawia się facet i tłumaczy nam, że nie dostaniemy biletów, a jego autobus nas zabierze. Uparcie czekamy na otwarcie okienka. Gdy pojawia się ktoś w okienku, facet, który nas wciąż pilnuje, prowadzi Joannę do okienka. Obsługa potwierdza, że nie ma już biletów, ale mówią, że możemy iść z tym facetem, bo jest w porządku. No dobra. Idziemy do autobusu. Gościu wskazuje nam nasze miejsca i ładuje plecaki na dach. Jest jeszcze kilkadziesiąt minut do odjazdu. Facet radzi nam abyśmy poszli sobie na kawę. Tak też robimy.



Gdy wracamy zaopatrzeni w prowiant na drogę naszego autobusu nie ma. Muszę przyznać, że podnosi mi się ciśnienie. Joanna i Marcin zachowują zimną krew. Chodzimy pomiędzy pierdylionem kolorowych autobusów próbując znaleźć ten właściwy. W końcu wypatrzył nas Pan z naszego autobusu i zabrał nas do autokaru, który w międzyczasie przestawiono w inne miejsce.
W końcu ruszamy. Mamy do pokonania około 170 kilometrów. Wydaje się, że nie tak wiele, ale szybko okazuje się, że w warunkach nepalskich to trasa na cały dzień jazdy. Asfalt na głównej drodze to luksus. Nie pomagają też korki. Autobus robi kilka przystanków na przydrożnych parkingach. Możemy w tym czasie coś zjeść i skorzystać z toalety. W autobusie jest full ludzi i do tego na podłodze między fotelami jadą różne towary. Jesteśmy jednak szczęśliwi, że jedziemy w dobrym kierunku i mamy miejsca siedzące 🙂




Po niecałych 10 godzinach podróży docieramy do Besisahar. Jest późne popołudnie. Zastanawiamy się czy zostać tutaj na noc. Decydujemy jednak ruszyć na szlak.



Zbieramy się i opuszczamy Besisahar. Zostawiamy za plecami cały ten zgiełk. Ścieżką pokonujemy ponad 7 kilometrów i już po ciemku dochodzimy do wioski Bhulbhule. Zatrzymujemy się w pierwszym napotkanym noclegu. Warunki są nawet jak na Nepal dosyć surowe, ale nie chce nam się szukać innego miejsca. Sprawdzamy, że jest ciepła woda i tyle nam wystarczy. Zjadamy kolację. Jedzenie za to jest bardzo dobre. Zmęczeni idziemy spać.



