Topa Mica – Warszawa
Dwa ostatnie dni to dni drogi. Ruszamy w kierunku przejścia granicznego w Petea. Tutaj niestety spędzamy pięć godzin w kolejce na granicy. Masakra. Kontrole jak za dawnych czasów. Węgrzy przechodzą samych siebie. Nam udaje się przejechać bez zaglądania do środka i bagażnika, ale chyba tylko dlatego, że węgierski celnik gdzieś odszedł. Nigdy bym się nie spodziewał czegoś takiego na granicy dwóch państw należących do UE.

Stracone pół dnia uniemożliwia nam dotarcie do Polski. Nocujemy w Słowacji, a następnego dnia wracamy do Warszawy.
Dzięki za fajną relację. Rumunia zawsze fajna, przyjazna, tania i bliska.