Warszawa – Delhi
Nadszedł dzień, do którego przygotowywaliśmy się przez kilka ostatnich tygodni. Trudna sytucaja powodziowa w Nepalu spowodoła wiele zawirowań logistycznych, co troszkę pomieszało nasze plany i spowodowało, że ostatnie dni były dosyć nerwowe. Tak jak rok temu spotykamy się na warszawskim lotnisku. Sprawnie nadajemy bagaże i przechodzimy kontrole bezpieczeństwa.



Gdy wchodzimy na pokład przy skanowaniu mojej karty pokładowej zapala się czerwone światełko, a Pan z poważną miną mówi „kod 41”. Przez moją głowę przebiegają różne scenariusze. Pierwszy to, że jest jakiś overbooking (choć przy takim locie nie powinno go być) i nie polecę. Pan jednak informuje mnie, że zostałem wybrany do upgradu i gratis polecę w strefie premium. Taki prezent imieninowy dostaję od LOT’u 🙂 Startujemy punktualnie. Lot w strefie premium to bardzo miła odmiana w stosunku do lotów tanimi liniami, do których jestem przyzwyczajony. W Delhi lądujemy o czasie czyli ok. 3:00 czasu lokalnego, a 23:00 czasu warszawskiego. Pomimo, że znamy z zeszłego roku, procedury przejścia wszystkich formalności wizowych, wciąż jesteśmy nimi zszokowani. W każdym razie cała procedura: przejście przez imigration (wjeżdżamy do Indii), odebranie bagaży, ponowne przejście immigration (opuszczamy Indie), nadanie bagaży i kolejna kontrola bezpieczeństwa, zajmuje nam pomad trzy godziny.





Do wejścia na pokład kolejnego lotu mamy jeszcze godzinkę, którą spędzamy na drzemce. W końcu w Warszawie jest środek nocy.


Tak kończy się pierwszy dzień podróży.