Posidi
Rano wita nas słoneczko 😀 Dzisiejszy dzień spędzamy przy plaży i odpoczywamy po podróży. Po śniadaniu wybieramy się na spacer plażą. Ruszamy w stronę cypelka. Plaża zmienia się – raz jest kamienista, raz żwirkowa, raz jest dużo naniesionych wodorostów. My idziemy, a młody brodzi w wodzie zanurzony po szyję. Najładniejsza plaża jest na samym cypelku. Jest tu drobniutki żwirek i fajne duże załamujące się fale. Pogoda jak dla nas jest optymalna. Jest ciepło, ale nie upalnie. Dodatkowo lekki wiaterek chłodzi nasze ciała.




Okrążamy cypelek i plażą docieramy do kempingu. Jest to ogromny tren wypełniony stacjonarnymi przyczepami. Plaża robi się tutaj tłoczna usiana licznymi parasolami. Zupełnie nie nasz klimat. Przechodzimy przez kemping do asfaltowej drogi i okazuje się, że lądem do kampera mamy całkiem blisko. Przy wjeździe na kemping znajduje się minimarket. Od naszej miejscówki to 10 minut spacerkiem więc zawsze można podejść w razie potrzeby. Po powrocie zastajemy dwa towarzyszące nam kampery przestawione obok nas, tworzące ten sposób małe podwóreczko. Trochę plażujemy i leniuchujemy, a po południu ruszamy na spacer w drugą stronę. Docieramy do miasteczka Posidi. Przy nabrzeżu stoją dwa toi-toi, a obok w skrajni drogi ukryty jest kranik z wodą. Przechadzamy się deptakiem wśród licznych kafejek i pizzerni. To całkiem sympatyczna malutka miejscowość. Przy deptaku jest też supermarket w którym kupić można w zasadzie wszystko łącznie z pamiątkami, maskami do nurkowania, artykułami spożywczymi i przemysłowymi oraz alkoholem. Bez problemu można zapłacić kartą. Po powrocie rozsiadamy się wszyscy przed kamperami, dzieci grają w gry, dorośli rozmawiają.


Nagle podjeżdża Pan mundurowy ze służb ratowniczych i informuje nas grzecznie, że w Grecji kempingowanie na dziko jest zakazane i jeśli przyjedzie policja wręczy nam mandat. Niby to wiedzieliśmy, ale popsuł nam humory na cały wieczór. Na wszelki wypadek zwijamy stoliki, a imprezę przenosimy na plażę. Tak mija nam ten pogodny dzień.
Stoicie dokładnie tam gdzie my w zeszłym roku. Może was odwiedzi sympatyczny grek na motorku.
Grek na niebieskim motorku pojawiał się regularnie w okolicy 🙂
Na wielkiej plaży Karathona koło Nafplio,staliśmy z Beata i Leszkiem.Z ich inicjatywy postawiony był stolik i fotele.Oczywiscie policja zwrocila uwagę to nie kemping
Może dlatego ,że Was więcej kamperów to się ktoś zainteresował.My byliśmy 4 razy w Grecji ani dnia na kempingu i nikt nawet w naszą stronę krzywo nie popatrzył. Życzę dalszych, spokojnych już chwil
Ja wróciłem kilka dni temu i też informowano mnie o zakazie kamperowania na dziko, ale w mniej uczęszczanych zakątkach nikt się tym nie przejmuje. Chociaż Słowacy których spotkaliśmy na Chalkidiki wspominali coś o mandatach 300 Euro.
Wystarczy nie rozkładać całego majdanu + roleta i nikt się nie doczepia.