Andalsnes-lodowiec Josteldalsbreen
Prognozy na dzisiaj przewidują przejaśnienia od 6:00 do 13:00, a potem znowu deszcze. Chcemy wykorzystać to okienko pogodowe. Wstajemy rano i o 6:30 jesteśmy już w drodze. Na chwilkę zaglądamy na parking pod ścianą trolli. Rzut oka na najwyższą pionową ścianę Europy i ruszamy na drogę trolli. Wspinamy się mozolnie pod górę pokonując kolejne zakręty. Dzięki wczesnej porze trasa jest zupełnie pusta. Zero autokarów, więc podjazd jest komfortowy. Na górze stajemy na prawie pustym parkingu i idziemy na punkty widokowe.





Potem szybkie śniadanie i korzystając z tego, że nie pada i cokolwiek widać lecimy dalej do Geiranger. Po drodze zaliczamy przełom rzeki Valldola, gdzie spacerujemy po specjalnych kładkach.

Kolejny postój na punkcie widokowym przed Geiranger. Tutaj tłumy turystów. W samej miejscowości to samo. Gieranger jest pięknie położone, ale te tłumy wysypujące się z cumujących tam wycieczkowców mnie rozbrajają.




Uciekamy stamtąd czym prędzej. Wspinamy się serpentynami pod górę. Odwiedzamy kolejny punkt widokowy i dalej do góry, aż na 1000 m n.p.m. Niestety prognozy się sprawdzają i zaczyna padać deszcz, a na samej górze nawet śnieg. Przedzieramy się przez śnieżycę i docieramy do drogi nr 15, a następnie drogą nr 60 docieramy na parking z którego widać jeden z jęzorów lodowca Josteldalsbreen. Tutaj zostajemy na noc. Deszcz nawet na chwilę już nie przestał padać, więc bardzo dobrze wykorzystaliśmy te kilka godzin bezdeszczowej pogody.
N 62.303229 E 07.255858 – serwis, zrzut+woda
N 61.481158 E 06.744852 – parking z widokiem na lodowiec